czwartek, 26 lutego 2015

CZECHY 2011

28 II - 6 III 2011
Dzień 7 - Poniedziałek 28 II 2011
Boboszów (granica polsko-czeska) - Cenkovice


Po pysznym śniadaniu w Potoczku, rankiem, pani Barbara M., siostra Krysi Z. z Lubania odwiozła nas do granicy, do miejsca, z którego nas zabrano wczoraj na nocleg. Z Boboszowa, czyli z granicy polsko-czeskiej wyszliśmy o godz. 8.00.
Zaplanowaliśmy sobie, że dojdziemy do Lanskroun a dotarliśmy jedynie do Cenkowic. Początkowo szliśmy piękną szosą, która od Czerwonej Wody wiła się w górę serpentynami aż na sam szczyt Bukowej Góry 958 m npm. Na szczycie ujrzeliśmy wieżę wyciągu narciarskiego i orczykowego dla narciarzy. Gdybybyśmy szli szosą, w godzinę doszlibyśmy stamtąd do Cenkowic i poszli dalej do Lanskroun. A tu wspinaczka i schodzenie zajęły nam w sumie ok. 5 godzin. GPS prowadził nas stromo w dół i to dokładnie wzdłuż trasy zjazdowej narciarskiej. Schodzenie po śliskim śniegu w towarzystwie pędzących na dół narciarzy było bardzo trudnym zadaniem i wezwaniem.

Zrobiliśmy tego dnia tylko jakieś 15 km ale o wartości na pewno powyżej 40 km. Piekielnie zmęczeni dotarliśmy do pierwszego lepszego miejsca noclegowego. Był to pensjonat dla narciarzy i nocleg był tu drogi, gdyż zapłaciliśmy za niego po 390 koron i to bez śniadania. Ale byliśmy tak zmęczeni, że nie mieliśmy już sił do szukania tańszego noclegu. Na szczęście były to nasze pierwsze wydane na pielgrzymce pieniądze. Za to zakosztowaliśmy co nieco z "papieskich przyjemności". Przecież Jan Paweł II uwielbiał góry i jeździł na nartach. Idąc na jego beatyfikacje, trzeba było duchowo się zbliżyć również do tych aspektów jego życia, może bardziej z czasów, kiedy jeszcze nie był papieżem.







Dzień 8 - Wtorek 1 marca 2011
Cenkovice - Rychnov na Morave

Wyszliśmy o 7.30. Rankiem temperatura minus 9 stopni. Mój ulubiony napój na tej pielgrzymce to woda lodowa, czyli zamarznięta w plastikowej półlitrowej butelce mieszczącej się w kieszonce bocznej plecaka woda z soplami lodu. Potem w ciągu dnia się ociepliło i po południu było już plus 5 stopni.

Dzisiaj zrezygnowaliśmy ze wskazać GPS szliśmy szosą. W zimie nie da się ścieżkami zasypanymi śniegiem. Wczoraj uległy zniszczeniu moje zimowe buty, w których szedłem do tej pory i je po prostu wywaliłem. Teraz zostały mi już tylko jedne buty, te adidasy, w których w ubiegłym roku szedłem do Santiago de Compostela. Czy wytrwają do samego Rzymu? Jednak chodzenie szlakami turystycznymi w zimie jest całkiem bezsensowne, tak jak już wcześniej przypuszczałem. Najlepsze są szosy o małym ruchu. Szliśmy takimi szosami i wcale nie było na nich zbyt wiele aut. Po drodze siadaliśmy, aby trochę odpocząć na wszystkich niemal przystankach autobusowych, które po czesku nazywają się "zastavki". W każdej z takich zastavek odpoczywamy nie dłużej niż ok. 10 minut.

Z Cienkowic szliśmy dziś dalej przez Vyprachtice, Horni Czermna i Nepomuki do Lanskroun, a potem przez Zichlinek do Rychnova na Morave.

W Rychnovie zatrzymaliśmy się na nocleg w pensjonacie (ubytovni) za 220 korun. Gdyby było ciepło spalibyśmy sobie spokojnie w tych zastavkach, na ławkach, ale jest wciąż za zimno w nocy. Jutro w planie mamy Velke Opatovice. Ale czy dojdziemy?
Dziś był ósmy dzień pielgrzymowania i w końcu nabrałem formy. Jak na każdej pielgrzymce musi upłynąć kilka dni, aby ciało przywykło do nowego, "chodzonego", trybu życia.

Podczas drogi razem ze Staszkiem odmawiamy wspólnie oprócz modlitwy porannej również Anioł Pański, Koronkę do Miłosierdzia Bożego oraz tajemnice światła Różańca świętego. Tyle razem. A poza tym każdy z nas modli się indywidualnie w intencjach własnych i nam powierzonych.







Dzień 9 - Środa 2 marca 2011
Rychnov na Morave - okolice Velke Opatowïce

Z pensjonatu w Rychnovie na Moravie wyszliśmy o 8.15, gdyż rankiem przez godzinę miałem tu dostęp do internetu za 30 koron. Po wyjściu szliśmy szosą aby uniknąć ośnieżonych szlaków turystycznych i górskich, minęliśmy Oravską Trebove i o 18.00 dotarliśmy do Velkich Opatovic, trafiając w miejscowym kościele na mszę św.

Aż dziwne, że o tej porze, w zwykły dzień tygodnia, było na mszy św. ok. 30 osób. Później dowiedzieliśmy się, że pobożność ludzi na Moravach jest dużo większa niż w zachodnich Czechach. I od razu po mszy św. udaliśmy się na plebanię kościoła. Ks.proboszcz Alech V. poczęstował nas kolacją i dał nam nocleg. Mogłem też wieczorem skorzystać z internetu.



















Dzień 10 - Czwartek - 3 marca 2011
Velke Opatowice - Rajec przed Blanskiem


Szliśmy szosą, tak jak pokazywała mapa. Nie była zbytnio zatłoczona autami. Pierwszą większą miejscowością były Boszkowice. Było zimno, ale w dzień już było plus 1 stopień. Przed wyjściem ksiądz Alech udzielił nam błogosławieństwa na drogę. A w drodze wszystkie mijane przystanki autobusowe (zastavki) to były nasze miejsca odpoczynku. Żadnego leżenia. Dziesięć minut odpoczynku i dalej w drogę. Gdyby nie to, że po 18.00 robi się już ciemno, szlibyśmy dalej. Jednak o godz. 18.00 w miejscowości Rajec poszukaliśmy jakiegoś pensjonatu. Kosztował 250 koron.















Piątek 4 marca 2011 - Dzień 11
Rajec - Brno


Wczoraj właścicielka pensjonatu przyniosła mi swojego własnego laptopa, aby mógł napisać parę słów na tym blogu. Ale godzina szybko zleciała i niewiele napisałem.
Rankiem podano nam śniadanie (w cenie noclegu to było) i wyruszyliśmy w drogę. Przebyliśmy ok. 30 km idąc przez Rajecko, Blansko, Adamov i Bilovice. Dotarliśmy do Brna, do kościoła pw.Serca Pana Jezusa o godz. 17.55 i zaraz była msza św. i nabożeństwo do Serca Pana Jezusa. Potem było godzinne spotkanie neokatechumenalne, w którym wzięliśmy udział.
Jestem zdumiony pobożnością ludzi na Morawach. Wydaje się, że w ich kościołach zbiera się niemal tyle samo ludzi co w Polsce. Na mszy św. wieczornej było w kościele ok. 60 osób, a później chyba ze 40 uczestniczyło w spotkaniu neokatechumenalnym.
Okolo 20.00 ks.proboszcz zaprosił nas na kolację i wskazał miejsce na nocleg. Kolację jedliśmy razem z ojcami franciszkanami, bo to w ich kościele się modliliśmy. Potem udaliśmy się na spoczynek. Ale tuż przed snem niespodzianka: z Sycowa zadzwonił do mnie pan Stanisław K. Przekazał życzenia od Sycowian zgromadzonych na balu karnawałowym w gimnazjum im.Jana Pawła II. Po chwili przekazał słuchawkę obecnej na sali znanej Sycowiance, byłej pani minister Beacie K., tak że miałem przyjemność zamienić z nią kilka słów. Pani Beata bardzo gorąco nas pozdrowiła, życzyła szczęśliwego dojścia do celu i poinformowała przy okazji, że ona również wybiera się do Rzymu na beatyfikacje papieża Jana Pawła II, wiec pewnie się tam spotkamy.
































Sobota 5 marca 2011 - Dzień 12
BRNO - Blucany

Rankiem w sobotę o godz. 8.00 uczestniczyliśmy we mszy św. w kościele o.franciszkanów przy ul.Vranovickiej, a po mszy św. ks.proboszcz udzielił nam błogosławieństwa na drogę. Dwie Czeszki przyniosły do kościoła reklamówkę pełną ciasta i pomarańczy - dla nas, abyśmy nie byli głodni w drodze. Wyruszyliśmy na trasę idąc najpierw ulicami miasta, które ciągnęło się bardzo długo, tak że jeszcze nawet o godz. 13.00 mieliśmy je w zasięgu wzroku, chociaż byliśmy już za miastem.

Szliśmy ścieżką rowerową najpierw wzdłuż rzeki, a potem przez pola. W drodze jak zwykle wspólnie odmawialiśmy modlitwy poranne, Anioł Pański, Tajemnice różańcowe światła oraz Koronkę do Miłosierdzia Bożego. Około godz. 17.00 dotarliśmy do wsi Blucany, odnaleźliśmy kościół i zadzwonili do budynku plebanii. Drzwi plebanii otworzył proboszcz, bardzo młody, w wieku 31 lat, piszący właśnie pracę doktorską z zakresu historii kościoła pierwszej polowy XIX wieku, ks. Hynek S. Poczęstował nas zaraz kolacją i wskazał miejsca do spania. Mogliśmy się tu wykąpać, umyć i udać na odpoczynek nocny. Przedtem jednak ok. godziny z nami rozmawiał na różne tematy, które jego i nas wspólnie interesowały. Życzymy księdzu szybkiego ukończenia pisania pracy doktorskiej i jej obrony! Ks. Hynek obiecał nas zabrać rankiem do jednego ze swoich kilku kościołów w Parafii, gdzie będziemy mogli uczestniczyć w niedzielnej mszy św.











6 marca 2011 - Niedziela - Dzień 13
Blucany - Mikulov


Msza św. o godz. 7.30 ze specjalnym błogosławieństwem ks.Hynka S. za nas pątników i zaraz po mszy św. Udaliśmy się w drogę, dziękując mu za gościnę i nocleg. Mimo niedzieli musieliśmy jednak pielgrzymować, gdyż nie mogliśmy przecież zostać na plebanii, a ksiądz udawał się w podróż do swoich licznych kościołów, odprawiając w każdym z nich mszę św. Wyszliśmy w drogę z zamiarem, aby przy niedzieli nie wędrować zbyt długo. Ale i tak doszliśmy do Mikulova, miasteczka przygranicznego, na granicy z Austrią, ze ślicznym zamkiem widocznym już z oddali.
Tutaj musieliśmy zadowolić się noclegiem w pensjonacie za 300 koron.
Podsumowując dwa kraje: wydałem w Polsce w ciągu 6 dni - ZERO złotych, a w ciągu 7 dni w Czechach tylko 1200 koron czyli 200 zł, jednak w tym był również zakup okularów do czytania za 179 koron, gdyż używane do tej pory - stłukły mi się.
Czyli 200 zł w ciągu 13 dni, oby tak dalej...Ale co to będzie w Austrii???





















1 komentarz:

  1. Jak się można z wami z kontaktować?
    Moglibyście podać adres do tego pensjonat u w Rajec?

    OdpowiedzUsuń